2015-09-18

Mamy polski akt urodzenia!

Hurra! Co za radość! W końcu mamy w ręku polski akt urodzenia Ani!

Prawie równo rok temu pisałam TUTAJ o problemach z legalizacją adopcji Ani w Polsce  i jej polskim obywatelstwie. Nikt nic nie wiedział.

W czasie pobytu w Polsce byłam odsyłana od jednego urzędu do drugiego. W końcu w Urzędzie Wojewódzkim dowiedziałam się, że skoro nie mieszkamy w Polsce, to muszę wystąpić do Prezydenta Polski o przyznanie Ani obywatelstwa polskiego!

Totalna załamka. Jak się za to zabrać? Ile to będzie trwać? Ile czasu, nerwów i pieniędzy będzie to kosztować? Już prawie, prawie się poddałam i byłam bliska olania polskiego obywatelstwa i pozostania jedynie przy tajwańskim.

Ale ...

Znalazła się osoba, która postanowiła nam pomóc. Osoba w polskim przedstawicielstwie na Tajwanie (biurze pełniącym rolę ambasady/konsulatu), czyli Warszawskim Biurze Handlowym, zajęła się naszą sprawą. Wykonała mnóstwo telefonów, rozmawiała z wieloma osobami, przeczytała wiele stron prawa polskiego i ... dała nam nadzieję, że sprawę najprawdopodobniej da się załatwić nieruszając się z Tajwanu.
Okazało się, że w świetle polskiego prawa Ania ma obywatelstwo polskie! Niczego nie trzeba przyznawać ani uznawać! Wg polskiego prawa, jeśli przynajmniej jedno z rodziców (wszystko jedno czy biologicznych czy adopcyjnych) posiada obywatelstwo polskie, to dziecko automatycznie również ma polskie obywatelstwo!

Tak więc był to już krok do przodu.

Następnie należało wystąpić o wpisanie Ani do polskiego rejestru urodzeń, czyli o wydanie aktu urodzenia. Dzięki OLBRZYMIEJ pomocy naszego przedstawicielstwa na Tajwanie, udało nam się złożyć wszystkie potrzebne papiery i za pośrednictwem biura przesłać je do odpowiednich organów w Polsce.

Minęły dwa miesiące i dostaliśmy odpowiedź  - polski Akt Urodzenia Ani! W tym akcie jedynie my jesteśmy wpisani jako rodzice, a Ania ma jedynie polskie imię i nazwisko.

Od razu wystąpiliśmy więc o polski paszport dla Ani.

Jeszcze raz dziękuję, z całego serca dziękuję za pomoc ... wszystkim z Warszawskiego Biura Handlowego w Taipei.

Pięcioletnia Anula :-)

5 komentarzy:

  1. Gratuluję :). Czasami wystarczy odrobina dobrej chęci i woli ze strony urzednika.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, tak. Ta osoba nie musiała się zająć naszą sprawą, mogła nas zbyć , a jednak tego nie zrobiła. Jestem jej za to dozgonnie wdzięczna. Gdybyśmy musieli sami załatwiać to w Polsce, to zajęłoby to jeszcze więcej czasu a i kosztowąłoby dużo więcej, bo nie obyłoby się bez prawnika.

      Usuń
  2. Wspaniałe wieści! Gratulacje :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oglądam wasze zdjęcia i filmiki i czytam posty. Jesteście świetną rodziną! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Gratuluję, wszystko okazało się znacznie prostsze, choć musieliście trafić na odpowiednia osobę. Serdecznie witamy Anie w gronie małych Polek! :)

    OdpowiedzUsuń