Już myślałam, że wszystko będzie dobrze, że Ania nie będzie już płakać wieczorem gdy Jaś kładzie się spać. Przez tydzień bylo wszystko w porządku, ani jedenj wieczornej łzy, ani jednego mruknięcia.
A tu nagle ... dzisiaj ... znowu ... ryk!
Jasiek był przecież tak cichutko, nie gadał, nie wiercił się, a Ania i tak się obudziła z płaczem.
Dlaczego?
Wracamy do punktu wyjścia?
Siedzę teraz u dzieci w pokoju na podłodze i czekam aż zasną mocno, by już żadne się nie obudziło aż do jutra rano.
Dobranoc.
Biedny Jaś, pewnie mu przykro...chciałabym powiedzieć coś mądrego ale nie mam nic! :-). Trzymaj się mocno!
OdpowiedzUsuńJaś bardzo to przeżywa, czasami się denerwuje, a czasami jest bardzo wyrozumiały.
UsuńNo właśnie - pozdrawiam Jasia. Żeby się nie frustrował... Zresztą życzę, żeby sprawa się rozwiązała i żeby płacze ustały.
OdpowiedzUsuń